bartosz majewski casbeg

„Dlaczego mamy sięgać po myślenie wizualne jako ostatnią deskę ratunku? Dlaczego nie wychodzimy z tym wcześniej? Dlaczego po 14 razy mówić to samo, gdy ludzie nie rozumieją? Czy nie lepiej poświęcić te 7 minut na rozrysowanie i 2 na wytłumaczenie tego minuty zamiast tracić czas te 14 razy?
Dobrze by było po to sięgać szybciej i częściej .A im częściej będziemy po to sięgać, tym będziemy w tym sprawniejsi. To jak z nauką języka.” – powiedziała w najnowszym odcinku naszego podcastu Klaudia Tolman, Dyrektor Kreatywna i założycielka ExplainVisually.

Czego jeszcze możecie się dowiedzieć z najnowszego odcinka?

  • Jak myślenie wizualne pomaga nam na drodze, lotnisku i na spotkaniach biznesowych?
  • Jak pracownicy IKEA dzięki myśleniu wizualnego spojrzeli inaczej na ścieżkę zakupową klienta?
  • W jaki sposób tekst również może być przejawem myślenia wizualnego?
  • Rola metafor wizualnych w biznesie – czyli dlaczego wyświechtana góra lodowa nadal trafia na slajdy.
  • Podstawy naukowe myślenia wizualnego: o teorii podwójnego kodowania prof. Pavio i teorii funkcjonowania pamięci Baddleya.
  • 4 kroki myślenia wizualnego: patrz, zobacz, wyobraź sobie, pokaż.
  • O metaanalizie kilkudziesięciu badań nt. zapamiętywania informacji z różnych rodzajów komunikatów.

Posłuchaj podcastu:

Posłuchasz nas też na tych kanałach:

Poniżej znajdziesz zapis graficzny naszej rozmowy i transkrypcję odcinka.

Wszystkie odcinki naszego podcastu B2B i innowacje od kuchni znajdziesz tutaj: B2B i innowacje od kuchni.

Digital Graphic Recording podcastu, Bartosz Majewski casbeg
[FM_form id="2"]

Cześć wszystkim, cześć Klaudia!

Klaudia Tolman: Cześć!

 

To jest nietypowy odcinek podcastu, bo nie spotykamy się z osobą z zewnątrz, tylko z wewnątrz – i to takiego wewnątrz, że już bardziej się nie da, jeżeli chodzi o naszą firmę, bo Klaudia razem ze świętej pamięci Michałem zakładała ExplainVisually i od chyba ponad 10 lat zajmuje się myśleniem wizualnym.

Klaudia Tolman: Potwierdzam wszystko.

 

Chciałbym dziś porozmawiać z Klaudią na ten temat, bo mam wrażenie, że mimo tylu lat działań ten temat nie jest jeszcze do końca zrozumiały, a jest bardzo przydatny i w B2B, i w innowacjach, dlatego dzisiaj go podejmujemy. Klaudia, co to jest myślenie wizualne?

Klaudia Tolman: Gdyby chcieć to najkrócej ująć albo zacząć od synonimu, który będzie najbardziej obrazowy – nomen omen – to powiedziałabym, że myślenie wizualne jest myśleniem obrazami. Nie chcę, żeby to wybrzmiało tak, że ludziom będzie się to kojarzyć tylko z „aha, jeżeli ja, wypowiadając jakiekolwiek zdanie, nie widzę od razu gotowych obrazów, to znaczy, że nie myślę wizualnie”. To jeden ze skrajnych sposobów, w jaki można myśleć o myśleniu wizualnym.

Myślenie wizualne można rozumieć tak, że jest to sposób organizacji myśli, który uwzględnia szeroko pojęte wizualizacje. Możemy widzieć pewne obrazy w naszych głowach, ale te obrazy mogą być również na zewnątrz i my z tego świata zewnętrznego – instrukcji wizualnych, slajdów, wykresów – czerpiemy informacje, które są zarówno proste, jak i złożone. Przeróżne.
Gdy mówię o myśleniu wizualnym, lubię zastępować je takim pojęciem jak język wizualny, bo to jest po prostu sposób komunikacji. Można powiedzieć, że język wizualny jest uniwersalny w tym znaczeniu, że zrozumie nas też ktoś, kto nie mówi w naszym języku.

Używam też sformułowania komunikacja wizualna, żeby rozszerzać znaczenie, które idzie za hasłem myślenie wizualne.

 

Czyli jeżeli ja składam sobie szafkę kupioną w Ikei i otwieram instrukcję, w której mam napisane krok po kroku, co mam robić, to czy wtedy myślę wizualnie?

Klaudia Tolman: Absolutnie tak, myślisz wizualnie. Mało tego, bardzo wizualnie myśleli ci, którzy stworzyli tę instrukcję. Zrobili bardzo dobrą robotę. To jest zresztą jeden z lepszych przykładów, których lubimy używać w ExplainVisually i szastamy nim jak wściekli (śmiech).

W takiej sytuacji myślisz wizualnie. Tak też myślą twórcy instrukcji. Mało tego, wyobrażając sobie, co będziesz robił, jak weźmiesz daną deskę z daną śrubką, też myślisz wizualnie. Posługujesz się w swojej głowie wyobraźnią przestrzenną.

 

To jest dla mnie o tyle zabawne, że kiedyś składałem ogromną szafę, taką 2×2, z lustrem itd., która nie była z Ikei, tylko z innej firmy, której nazwy tutaj nie wymienię. Instrukcja polegała na tym, że po prostu miałem narysowaną złożoną szafę i rysunki co-gdzie. Ponieważ składanie tej szafy zajęło nam kilkanaście godzin, bo w połowie odkryliśmy, że wykonaliśmy jakiś krok w złej kolejności, to dla mnie był przykład – w przeciwieństwie do ludzi, którzy robią instrukcje dla Ikei i muszą dobrze myśleć wizualnie – złego myślenia wizualnego. Niby fajnie, że ktoś próbuje, natomiast zrobił to mało umiejętnie.

Klaudia Tolman: Fajnie, że o tym mówisz, bo ja też mam bardzo bolesne wspomnienie… chociaż może mniej niż u ciebie, bo zajęło mi to krócej.

Pamiętam, jak jako zapalona ogrodniczka dostałam paczkę z grządką gotową do złożenia. W zasadzie instrukcja pokazywała tylko gotowy produkt i miejsca, w których mają być konkretne wkręty. Nie było jednak kroków rozpisanych po kolei. Mało tego, to, z czego grządka była zbudowana na finalnym rysunku, nijak się miało do tego, co ja miałam w paczce. Jakby to było od innego produktu.

Popieramy i lubimy instrukcję wizualną jako koncept, zachęcamy do niej wszystkie firmy, ale jeszcze bardziej zachęcamy do tego, żeby robić to dobrze.

 

Skupiliśmy się na instrukcji, ale to tylko jeden z przejawów myślenia wizualnego. Nie chodzi o to, żeby nasi słuchacze myśleli, że myślenie wizualne to szafki z Ikei. Jakie znasz inne, typowo biznesowe przejawy? Gdzie tego się używa i jak to się robi?

Klaudia Tolman: To się robi na różne sposoby i mimo że pytasz o biznesowe, to będę podawała wszystkie możliwe przykłady, a wśród nich pewnie będą i biznesowe.

Na pytanie o przejawy myślenia wizualnego w codzienności, powiedzieliśmy już o instrukcjach, ale są też znaki drogowe i wszelkiego rodzaju tabelki, bo to też jest wizualne przedstawienie treści ilościowych i tekstowych.

Wykresy, plan metra czy jakakolwiek mapa. Reprezentacja wizualna czegoś, co rzeczywiście istnieje w realnym świecie, tylko jest symbolicznie oddane na kartce papieru.
Jakieś przekroje, budowy przez coś – pierwszy przykład, który kojarzymy ze szkoły, czyli budowa ziemi.

Rozkłady jazdy – autobusowe czy jakiejkolwiek komunikacji – bywają bardzo wizualne i czasami naprawdę obrazowo pokazują, ile minut przejedziesz od jednego przystanku do drugiego.
Połączenia wszystkich punktów na mapie.

Dobre formatowanie tekstu, nawet w Wordzie, też jest formą myślenia wizualnego, bo moglibyśmy mieć leady i okropny, umówmy się, tekst od góry do dołu dwunasteczką Times New Roman, calutka strona. Tego nikt by nie zniósł albo tylko ludzie bardzo zainteresowani. O wiele łatwiej jest mieć nagłówki, może kolory, formatowanie.

Jakieś ikonki w aplikacjach czy w internecie.

Modele od okresowego układu pierwiastków przez modele budowy czegoś, czyli też bardzo inżynieryjne ujęcia.

Oczywiście slajdy. Prezentacje typu PowerPoint, ale też pewnie wszyscy wiemy, że one mogą być trochę bardziej i trochę mniej wizualne, tak jak przy instrukcjach.

Jeszcze nie powiedziałam o infografikach, a też są popularne od wielu lat. Pominęłam je, bo są dla nas tak oczywiste.

Wszystkiego rodzaju explainery, filmy wyjaśniające – przeróżne rzeczy od tego, jak działa dany produkt, jaką zmianę firma wprowadza.

Komiksy, które również nie muszą być tylko komiksem o Supermanie, który ocala świat, ale też dotyczyć zawiłej czy skomplikowanej procedury BHP w fabryce. Tych użyć jest sporo.

 

Jeszcze mi się kojarzy analiza SWOT, która też jest sposobem wizualnego uporządkowania koncepcji typowo strategicznej. Przypomina mi się użyty miliardy razy slajd z górą lodową – to jest typowe przedstawienie wizualne, które pewnie każdy widział w PowerPoincie, że tu jest symptom, ale prawdziwy problem jest gdzieś tam na dole.

Klaudia Tolman: Poruszasz fajny wątek, bo to otwiera nam kolejne drzwi, za którymi dużo się kryje – różne metafory wizualne. Ta nieszczęsna góra lodowa – mówię „nieszczęsna”, bo jest tak popularna, że ileż można – czy w ogóle jakaś góra, na którą się wchodzi. Tam jest szczyt i jest cel, to są wszystko metafory i one bardzo pięknie mogą nam tłumaczyć różne treści w biznesie.

 

Przypomniało mi się, jak Steve Jobs miał prezentację o Macbooku Air, czyli takim cieniutkim macbooku, podczas której nagle przyszedł kurier z kopertą i wyjął z niej tego Macbooka Air. Później cały świat mówił: tak cienki, że mieści się w kopercie! To było piękne wykorzystanie myślenia wizualnego właściwie w formie prezentacji, ale niezwykle sprytnej. To też mi się bardzo podobało. Czy myślenie wizualne ma jakieś podstawy naukowe, a może ty je wymyśliłaś 10 lat temu (śmiech)?

Klaudia Tolman: Chciałabym to wymyślić. Jaka byłaby bogata (śmiech)! Żartuję. Nie ja to wymyśliłam, bo myślenie wizualne istnieje od X lat, począwszy od niestrudzonej, choć oczywiście później krytykowanej, bo niedoskonałej koncepcji podwójnego kodowania Allana Paivio. To były lata 70, kiedy ten kanadyjski psycholog sformułował, bo niefortunnie mówić, że odkrył, koncepcję, że kodujemy na dwa sposoby, obrazowo i werbalnie. One się nie zabijają o naszą uwagę, tylko płyną sobie równolegle.

Potem ta koncepcja była trochę wzbogacana. Pojawił się Alan Baddeley, który mówił o tym, jak funkcjonuje nasza pamięć robocza. Nie chcę zanudzać teorią, ale używał tak fikuśnych sformułowań jak pętla fonologiczna, czyli to miejsce w mózgu, w naszej pamięci, które odpowiada za przetwarzanie słów, jeśli się nie mylę, oraz szkicownik wzrokowo-przestrzenny, w którym trzymamy informacje wizualne.

Tak jak powiedziałam, one się ze sobą nie gryzą. To są dobrzy ziomkowie, piony sobie przybijają, mogą działać wspólnie, każdy z nich robi swoje i pomagają nam uczyć się, zapamiętywać i w ogóle rozumieć świat. To jest, istnieje i co rusz jest pogłębiane.

Skoro już zaczęłam, to może będę kontynuować wątek badań i podam najważniejszy wniosek, jaki z tego płynie, bo w 1982 roku, kiedy intensywnie prowadzono badania, to dwóch jegomości, Levie i Lentz, zrobili przepotężną metaanalizę, bodajże 346 już istniejących badań i popatrzyli przez lupę, jaki płynie z nich wniosek.

Wniosek był taki, że jeżeli mamy materiały, które są i tekstowe, i w jakiś sposób wizualne, to ludzie zapamiętują lepiej i bardziej trwale. Jest to też bardziej inkluzywne, bo możemy zaprosić do nauki korzystania z takich materiałów chociażby ludzi niepiśmiennych albo z innego kręgu kulturowego, mówiących innym językiem.

Prosty przykład: w obecnych czasach chociaż u niektórych z angielskim średnio, „Kali jeść, Kali pić”, coś tam rozumieją, to są w stanie obsługiwać większość aplikacji, które często są wzbogacone ikonkami właśnie po to, żeby ludziom ułatwiać.

Nie wymyśliłam myślenia wizualnego. Siedzą nad tym mądre głowy i przebadały to już rzeczywiście całkiem nieźle.

 

Niedawno pojawił się na naszym blogu tekst mojego znajomego Dana, który siedzi w Austin w Teksasie od 15 czy 20 lat i pracuje w technologiach. Za jego zgodą wzięliśmy ten tekst i wzbogaciliśmy o wizualizację. Dan opublikował to niedawno na LinkedInie i widziałem komentarze jego znajomych, którzy mówią, że dzięki tym wizualizacjom ten długi, mocno techniczny tekst na temat segmentacji biznesów sasowych (powiedzmy, nie jest to Harry Potter i zwykle nie czytasz tego dla przyjemności) i każdy jego większy rozdział był podsumowany. To było ich subiektywne wrażenie, że tak jakby odpoczywali i mieli energię na kolejny rozdział. Wizualizacje ładnie podzieliły dłuższy tekst na mniejsze segmenty. To taka ciekawa obserwacja z placu boju.

Klaudia Tolman: To słuszna i warta podkreślenia obserwacja (pierwszy raz słyszę tę historię i nie czytałam tych komentarzy), że to jakby daje ludziom ulgę i zwalnia przestrzeń poznawczą. Jeżeli np. czytali ten długi tekst i coś tam sobie wyobrażali, próbowali to zrozumieć, dostają kawałek ciasteczka wizualnego i mają potwierdzenie: a, czyli dobrze myślałam! Albo właśnie źle, a o to chodziło! Aha, źle rozumiałam, a teraz już wiem.

 

Mam wrażenie, że jak jest taki trudny do zrozumienia tekst, często jest tak, że czytasz i mówisz: „jezu, nie rozumiem” i wtedy wiele osób ucieka gdzieś uwagą. To wielokrotnie było widać na lekcjach matematyki w polskich szkołach. Mam wrażenie, że przez to, że dany materiał jest mało zrozumiały tekstowo i jeszcze nie ma wizualizacji, no to mogiła.
Ludzie mówią: wszyscy mamy attention span złotej rybki, 8 sekund itd., co w ogóle nie jest prawdą. Te słowa zostały wrzucone w usta badacza z MIT, który nigdy ich nie powiedział. Kiedyś powiedziałem znajomemu: może nie jest tak, że ludzie mają attention span złotej rybki, tylko twój content jest do dupy (śmiech)?

Na naszym blogu mamy jeden tekst, który ma średni czas czytania 46 minut. To jest naprawdę sporo i sam też widzę, że kiedy mnie coś ciekawi, mogę czytać długie teksty. Na YouTube przecież głównie króluje długa forma, ludzie oglądają filmy po kilkanaście-kilkadziesiąt minut i nie jest tak, że mają problemy z uwagą w takim sensie, że w ogóle nie umieją się skupić, tylko jeżeli poda im się content w strawny sposób, dopasowany do nich, to wtedy utrzymują uwagę.

Kiedy jednak rzucisze „dobra, niech sobie tam poukładają to w głowie”, to zwykle sobie nie ułożą…

Klaudia Tolman: Absolutnie tak. Przypomniałeś mi z kolei całkiem świeże doświadczenie. Pamiętam, że byłam w nieprawdopodobnym zachwycie, kiedy już odkryłam to dobre wykorzystanie myślenia wizualnego. Wrzucałam to zresztą jako jakiś post.

Czytałam książkę o zachowaniach zwierząt i ich inteligencji. Była w niej mowa o tym, że pszczoły mają metodę zachęcania innych pszczół do tego, żeby poszły do dobrego miejsca, gdzie jest pożywienie. Jak one przekazują sobie tę informację? W tej książce było to elegancko wytłumaczone. Był tam opis, że pszczoła odtańcowuje swój taniec generalnie na ósemce, potem w środku kręci dupką…

Mam naprawdę dobrą wyobraźnię przestrzenną i jakoś to sobie wyobrażałam, ale to, co wyobrażałam sobie w głowie, nie zgadzało się do końca z tym, co czytałam. Mówię: tu aż się prosi, żeby był prosty rysunek! Nie wytrzymię, poszukam.

Rzeczywiście znalazłam absolutnie genialnie tłumaczący to zjawisko film na YouTube, gdzie to jest przepięknie pokazane. My wiemy i każdy z naszych z naszych pracowników wie o tym, że to się wydaje proste jak już jest dobrze wykminione, co czasami bywa opatrzone trzema nieudanymi próbami albo ciągłym doskonaleniem, natomiast dopiero z chwilą, kiedy zobaczyłam to na tym filmie, dopiero zrozumiałam, bo to, co rzeczywiście było tłumaczone, było idealnie nadające się do wytłumaczenia tego wizualnie.

Sam opis w książce bardzo mnie zaintrygował i content był bardzo interesujący, ale w przypadku sposobu jego przedstawienia cały czas miałam niedosyt i potrzebowałam to rozszerzyć. To też pokazuje, że trzeba umieć to dobrze zrobić. Niestrudzenie będziemy głosić tę myśl, żeby komunikować treści wizualnie, ale jednocześnie żeby komunikować je dobrze wizualnie.

Taki sam wniosek płynie ze wspomnianych badań, że jeżeli wrzucisz wizualizację dla wizualizacji, czyli coś, co w książce „Szkolenie oparte na dowodach” jest nazywane grafiką dekoracyjną, czyli krótko mówiąc, wrzucisz złotą rybkę na slajd na temat KPI-ów osiągniętych przez departament X w danej firmie, ale nie zajmujecie się sprzedażą złotych rybek ani nawet połowem, tylko totalnie jest to od czapy. Ta grafika dekoracyjna nic nie wnosi, a wręcz może przeszkadzać, jeżeli wywołuje negatywne emocje. To można robić dobrze, a można robić źle.

 

Właściwie to tak jak z językiem polskim. Możesz napisać dobry albo słaby tekst. Zasady są te same. Załóżmy, że cofam się w czasie i nigdy nie poznałem myślenia wizualnego, a chcę zacząć z nim pracować. Co powinienem zrobić?

Klaudia Tolman: Kołacze mi się kilka odpowiedzi. Po pierwsze, jest taki proces, którego najczęściej używam i najczęściej pokazuję go ludziom, żeby zrozumieli, z jakich kroków to się może składać. To jest tzw. proces myślenia wizualnego Dana Roama i zaraz o nim opowiem.

Inna rzecz jest taka, że żeby rzeczywiście móc zacząć, to warto pozbyć się myślenia, że to jest niepoważne, że w środowisku biznesowym być może to nie wypada, że przecież ja na tym spotkaniu z zarządem muszę pokazać 20 slajdów, a wszystkie z tabelką i o tak małej czcionce, że nikt nie zobaczy. Lepiej uznać, że mogę rozbić jeden slajd na siedem mniejszych, aby pokazać mniejsze porcje.

Zaczęłabym od tego, że można i że przykłady, o których mówimy – pszczoły, instrukcje mebla, ale też skomplikowanych maszyn, które ktoś obsługuje i jeżeli obsłuży je źle, to po prostu straci rękę albo nawet życie – czasami to kluczowe treści.

Po pierwsze w ogóle warto zmienić myślenie, żeby wizualnie tłumaczyć, bo ludziom to ułatwia i przyspiesza życie. Proces myślenia wizualnego, który opisał Dam Roam – od razu mówię, że to nie jest proces twardonaukowy, tylko raczej pewna koncepcja pomagająca to zrozumieć – ma cztery kroki.

Po pierwsze: patrz, czyli zbierz do kupy wszystkie informacje, jakie masz i poanalizuj je trochę.

Popatrz, czym dysponujesz, czyli: aha, tu mam raport, tu mam tabelkę, a tutaj muszę iść do Zochy, która coś mi powie. Czasami to może być praca na post-itach albo praca w muralu, który też daje możliwość pracy na takich karteczkach. Zebrać i popatrzeć na to, co się ma.

 

Poczekaj: czyli gdybym myślał filmową sceną, to np. dziennikarz albo agent FBI, który zbiera wszystkie informacje, wiesza je na ścianie, tu zdjęcie, tu jakieś wycinki z gazet, czyli ma wszystko w jednym miejscu?

Klaudia Tolman: Dokładnie tak. Genialna metafora. Bardzo ci za nią dziękuję i pociągnę to w ten sposób. Zebrałam, przyczepiłam do ściany, zbieram tam coraz więcej dowodów i podejrzanych.
Następny, drugi krok to zobacz. Z tego pozbierania nic nie będzie, jeśli nie podejmę pewnych działań. Być może w toku dochodzenia dojdziemy wspólnie z ekipą do wniosku, że nasz podejrzany odpada, bo tam w ogóle go nie było i ściągamy go z głównej tablicy gdzieś na boczek.

Potem robimy nitką powiązania z innymi. Być może pewne rzeczy grupujemy razem, może coś zaznaczamy kolorem albo robimy jakąś sekcję pod tytułem „Totalne zagadki”, a może to w ogóle nieprzydatne. Trzeba coś zobaczyć w tych danych, w tych informacjach. Chociażby wyznaczyć najbardziej podejrzanych z tych wszystkich.

Trzeci etap: wyobraź sobie, czyli dokonujemy pewnej próby, czy ma sens nasze podejrzenie, że podejrzany A mógłby popełnić zbrodnię i sobie to odtwarzamy. Wyobrażamy sobie, że jeśli był danego dnia tu, to mógł później pójść tam i coś tam. Robimy pewną symulację.

W kontekście tej metafory to by było sprawdzanie naszego podejrzenia. W kontekście jakiegokolwiek innego budowania treści w sposób wizualny po prostu chodzi o to, żeby zobaczywszy te dane, spróbować je jakoś zwizualizować. Czy trzeba zrobić portret, czy wykres, a może jest jakieś takie flow, gdzie częściowo będzie wykres, ale częściowo wejdziemy już w jakiś harmonogram, trzeba będzie zrobić wykres Gantta, cokolwiek.

 

Tak naprawdę nawet tego podejrzanego możemy pokazać na poziomie procesu, że 15 kwietnia był tu, 16 tu, 17 tam… Albo możemy też zrobić infografikę, że wcześniej było siedem osób, które zgłaszały coś w jego kwestii, później coraz mniej, a później znowu, bo np. głośno imprezował i tam się działy jakieś dantejskie sceny.

Jest taka infografika (zresztą w artykule, który opublikowaliśmy na blogu) o Leonardo diCaprio – infografika na bazie twardych danych, która pokazuje, że Leonardo diCaprio nie spotyka się z kobietami powyżej 25 roku życia. Jest to bardzo dobrze technicznie zrobione, oczywiście w celach humorystycznych, ale równie dobrze gdyby to był mój podejrzany, też mógłbym np. stwierdzić, że to jest sposób, w który ja chcę pokazać informacje na jego temat.

Klaudia Tolman: Dokładnie tak i dopiero może się okazać, że dobry sposób przedstawienia pewnych danych pokaże nam potwierdzenie naszej hipotezy, albo w ogóle jakąś inną, bo np. wyjściowo myśleliśmy, że gość o nazwisku Jakiśtam popełnił zbrodnię X. Może się jednak okazać, że on jej nie popełnił, ale pomagał albo w ogóle może być założona zupełnie inna błędna hipoteza.

Dopiero po zgromadzeniu tych wszystkich danych, popatrzeniu na nie dobrze, wyobrażeniu ich sobie i przetestowaniu, jak można je pokazać, może się okazać, że dojdziemy do jakiegoś nowego wniosku albo że dobrze pokażemy to, co chcemy pokazać.

Skoro już padło hasło „pokaż”, to jest ostatni etap. Jak już się zdecydowaliśmy, idąc tą metaforą, że mamy trzech podejrzanych, być może jesteśmy w stanie zrobić taki flowchart – przepływ danych z życia naszych podejrzanych, danych z miejsca zbrodni i zestawić je. Być może nawet zestawić z jakimś prawdopodobieństwem, że to nasi podejrzani albo ile mamy dowodów, a im więcej ich mamy, że to ta osoba, tym większa kulka.

Te informacje jesteśmy w stanie na sam koniec pokazać już na ten jeden sposób, w jaki uznaliśmy, że będzie najlepiej, chociaż naprawdę dobrych sposobów pokazania może być kilka.

 

To brzmi ciekawie. Mogłabyś powiedzieć, jak można wykorzystać taki proces biznesowo? Pamiętam, że kiedyś mówiłaś o przykładzie z niebiesko-żółtym sklepem, o którym już dziś mówiliśmy (śmiech), że tam coś takiego robiłaś. To chyba dotyczyło procesu obsługi klienta?

Klaudia Tolman: To było tak, że w danym sklepie pojawiła się potrzeba upewnienia się, że wszyscy managerowie i liderzy rozumieją przebieg procesu zakupowego klienta, a przez poprawne zrozumienie procesu obsługi klienta, tej podróży bohatera przez nasz sklep, ale też przed samym byciem w sklepie, czyli jakieś newslettery, karta itp., czy my rozumiemy ten proces, jaki przechodzi nasz klient. Czy wszyscy go rozumiemy identycznie, czy mamy świadomość, co się dzieje gdzie.

Na skutek tego padło wiodące pytanie: czy w związku z tym naszego klienta stawiamy w centrum? Żeby móc to sprawdzić, cała grupa 20 czy 30 osób (sporo, trudno jest pracować na raz w takim dużym zespole, więc połączyliśmy się w mniejsze) i każdy zespół dosłownie miał zwizualizować to jak umiał – wielkie kartki papieru, post-ity, markery, naklejki – robił podróż klienta przez ich ulubiony sklep.

Potem okazywało się, że jak powstało cztery czy pięć takich ścieżek zakupowych klienta, to one delikatnie się różniły. Absolutnie nie było intencją wytykanie błędów któremukolwiek zespołowi, tylko popatrzenie: „a, tu jest jeszcze to, o czym zapomnieliśmy” albo: „wow, ciekawe, że ten zespół zobrazował to tak i zrobił to w pewnej kolejności”, a to mogły być rzeczy w stylu klient po zakupach w sklepie prosi o wystawienie faktury, w związku z czym to dotyka działu księgowości w firmie. Ktoś pomyślał o tym elemencie układanki dalej w procesie, a powinien wcześniej.

Po zgromadzeniu różnych koncepcji, jak wygląda ten proces zlepiliśmy to w jeden, ostateczny i finalny, dzięki czemu, choć niby ta podróż klienta przez sklep i jego wszystkie interakcje ze sklepem są znane wszystkim managerom i ileż można, zobaczenie tego w zwizualizowany sposób pozwoliło im dosłownie rozszerzyć sobie mapę myślenia o tym.

O wiele łatwiej takim uczestnikom warsztatów jest przywołać z pamięci tę wielką mapę rozrysowaną niedokładnie, brzydko, tu z jedną pomyłką, ale przez nich jakby byi w tym procesie, więc było to bardzo ich.

 

Efekt Ikea!

Klaudia Tolman: Dokładnie tak (śmiech). Mieli potem takie wow jakby zmontowali swój własny mebel (śmiech).

 

Oni jakby dosłownie zobaczyli big picture. Często jest tak, że pracownicy zakopują się w szczegółach, w codziennym działaniu operacyjnym, a robiąc pięć kroków do tyłu, można zobaczyć całość. Ten temat jest mi bliski, bo robiłem w naszej firmie sporo wdrożeń dotyczących strategii. Tam właśnie często jest tak, że pracownik myśli wąsko o swoim stanowisku, ewentualnie jeszcze o swoim szefie i pracownikach, ale rzadko może złapać perspektywę całej firmy.

Gdy robiliśmy wdrożenia głównie z firm branży bankowej czy ubezpieczeniowej, to było dla nich o tyle ciekawe, że właśnie taki pracownik mówi: a, to o to chodzi, to dlatego wy tutaj każecie mi robić coś nowego, a to się łączy z tym… dzięki temu nasz klient chętniej kupuje. To jest ciekawe.

Pytanie, czy każdy może myśleć wizualnie? Czy to wymaga jakichś predyspozycji albo twardej wiedzy?

Klaudia Tolman: Najkrótsza odpowiedź na to pytanie: tak, każdy może, ale jest tam gwiazdka.

 

Czasem lepiej lub czasem trochę gorzej.

Klaudia Tolman: Dokładnie tak. Ja lubię rymować, że każdy rysować może, trochę lepiej albo trochę gorzej. Jeszcze trochę to przeinaczam, że każdy rysować może, trochę lepiej albo jeszcze lepiej, bo my mamy tę umiejętność myślenia wizualnego.

Tak długo jak widzimy, czyli posługujemy się wzrokiem, to jesteśmy też w stanie myśleć wizualnie, chociaż tutaj też byłaby gwiazdka. Mam doświadczenia z osobą niedowidzącą. Nie jest całkowicie niewidoma, ale jest niedowidząca i w zasadzie widzi tak peryferyjnie, czyli sam dół swojego pola widzenia, same boki i samą górę. Też jest to osoba, która była w stanie wizualizować, bo była w stanie przestrzennie coś sobie wyobrazić. To jednak dłuższy temat.

Generalnie każdy może, ale tak jak powiedziałeś, tu jest jak z językiem – niektórzy ludzie mają lepsze zdolności lingwistyczne. Niektórym szybciej przychodzi nauka języków. Innym wolniej i trudno. Możemy mieć nieco bardziej plastyczny umysł i lepiej to robić, ale nadal możemy.

Bardzo bym chciała poprosić słuchaczy, żeby nie myśleli o tym w kontekście jakiegokolwiek talentu. Skoro nie byłem utalentowany plastycznie, to w ogóle nie ma nic do rzeczy, bo w myśleniu wizualnym jest bardzo dużo analitycznego myślenia, takiego procesowego, które absolutnie nie ma nic wspólnego z oddawaniem proporcji itd., tylko z rozumieniem, jak się jedno łączy z drugim. Jeżeli tu mam jedno, a tu mam trzy, jak to pokazać, a potem jeszcze zrobić zawrotkę, czyli to jest bardziej myślenie wyobrażeniowe, przestrzenne, myślenie na kartce papieru.

To, czy my się możemy nauczyć, czy możemy to robić, trochę zależy od tego, jak to, co chcemy zrobić, ma być skomplikowane. Można powiedzieć pół żartem, pół serio, że każdy głupi np. wrzuci ikonki do PowerPointa. Nawet zdjęcie wrzuci. Kradzione z internetu też wrzuci – to mówię już z ironią. Czy te materiały wizualne będą wspierać przekaz, o jaki chodzi, to już jest inna rzecz.

Pewne rzeczy może zrobić absolutnie każdy, bo są proste, ale aby wytłumaczyć złożone procedury, procesy czy zjawiska, trzeba więcej czasu na to, żeby to rozrysować i pokazać. Nie jest to jednak niewykonalne.

 

Czym innym jest wrzucenie nawet adekwatnej ikonki do PowerPointa, a czym innym pokazanie strategii biznesowej Tesli na jednej grafice. Takie pokazanie możecie zobaczyć w naszym artykule. Jest tak jak mówisz, to wymaga umiejętności analizy i syntezy. Dopiero po tej syntezie jest faza designu, czyli tego, jakich kolorów użyć, jakiej wielkości, co gdzie ma być, ale to syntetyczność jest tutaj clou. To o nią chodzi.

Klaudia Tolman: Tak i jeszcze o umiejętność odejmowania tylu ozdobników i dystraktorów od głównego przekazu do takiego momentu, że już wiesz, że jak odejmiesz jeszcze kreskę, to już przestaniemy rozumieć, co jest na naszym slajdzie czy grafice.

Przyszła mi też do głowy cała dziedzina wizualizacji danych, bo też mamy do czynienia z przedstawianiem dane dla niektórych klientów. Gdy te dane są surowe, potrafią być w bardzo złożonej tabelce, a nie wszystkie dane nas interesują. Jeżeli np. mamy jakąś tezę czy jakąś wiadomość płynącą z tych danych, to nie chodzi o to, żeby przedstawić wszystkie te dane, tylko żeby wyciągnąć te, które rzeczywiście chcemy pokazać, albo zachować wszystkie dane, ale mądrze – np. nasyceniem koloru i wielkością czcionki – wyciągnąć tylko te dane, które chcemy podkreślić, czyli krótko mówiąc, nie zawsze chodzi o to, żeby zrobić wykres ze wszystkimi możliwymi kolorami, bo zrobi się kakofonia i nasz widz nie zobaczy tego, co my chcemy, żeby zobaczył.

Być może jesteśmy w stanie zrobić wszystkie nieinteresujące nas dane bladoniebieskim, a tę, która jest najbardziej interesująca, w pełni koloru niebieskiego, dzięki czemu widzimy kontrast i różnicę i rzeczywiście widzimy to, co chcemy, żeby zobaczyli. W sumie to są takie małe rzeczy, ale jak się je już wie, to też jest łatwiej pokazywać informacje.

 

Ostatnie firmowe pytanie tego podcastu: co cię rozbawiło, a co zaskoczyło przez lata pracy w myśleniu wizualnym?

Klaudia Tolman: Rzeczą, która mnie bawiła przez lata (teraz już mam do tego trochę inny stosunek) był pewien etap na polskim rynku myślenia wizualnego… Tutaj się przyznam, że przez jakiś czas myślałam, że też jestem temu winna, bo jak zaczęłam działać, używałam określenia „myślenie wizualne”, ale też wymyśliłam sobie taki brand na siebie, że jestem Ryślicielką – tak jak myślicielka, ale z R na początku.

Potem zobaczyłam, że jak na tym rynku pojawiały się kolejne osoby zajmujące się tym, to też miały potrzebę wytworzenia swojego słówka. Wymienię je, ale nie będę wskazywać, które naprawdę istnieją, a które są zmyślone. To spowodowało, że powstały takie pojęcia jak myślografia, gryzmografia, wiślenie, jakiś flipchartelling, bazgrografia, szkicnotki jako określenie na notatki rysunkowe – z angielskiego sketchnoting. Jakieś rysolki, fikuśne i przaśne nazwy marek, z rymowankami…

Patrzyłam na to trochę z rozczuleniem, trochę z rozbawieniem, trochę też z wyrzutami sumienia, bo myślałam sobie, czy teraz będzie tak, że będziemy wymyślać koło na nowo, chociaż cały czas chodzi o myślenie wizualne i pod tym pojęciem w zasadzie to funkcjonuje? Po co?

To mnie rzeczywiście bawiło przez lata. Trochę nadal bawi, ale uśmiecham się do tego z takim pogodzeniem, że po prostu tak się wzięło i zrobiło.

Zaskakuje mnie cały czas, z czego się bardzo cieszę, bo rzeczywiście jak zaczynałam działać w myśleniu wizualnym w 2010 roku jeszcze wtedy wewnątrz firmy, a potem od 2012 już pełną piersią jako freelancer, miałam głęboką wiarę, przekonanie i też nadzieję, że mój biznes i kierunek działania jest słuszny, właściwy itd., ale mój optymizm nie był aż tak szeroki jak to rzeczywiście się rozwinęło.

Z zaskoczeniem, ciągłym zadziwieniem i zachwytem patrzę na to, jak szeroka to dziedzina. W zasadzie zaczęłam od rysowania i pokazywania rzeczy ręcznym rysunkiem, a to jest tylko jedna z nitek użycia myślenia wizualnego. Dziś już wiemy, że to są i slajdy, i wizualizacja danych. To są bardzo trudne tematy przedstawiane w filmach, na infografikach, w komiksach.

Zajmuję się tym długo, 11 lat, a jako firma robimy to niemalże ten sam czas. Widzę, że te dziedziny co rusz się otwierają. Już myślałam, że dobiegliśmy do końca, jesteśmy na mecie i zrobiliśmy wszystko, co można, a okazuje się, że nie!

W świecie covidowym jest dodatkowa wartość grafik recordingu. Właśnie w świecie online, gdzie mamy mało bodźców. To bardzo szeroka, bardzo żywa dziedzina, która po prostu pomaga w komunikacji, a my się cały czas komunikujemy jako ludzie. Wydaje się, że tak długo, jak się komunikujemy i mamy potrzebę komunikowania treści, to tak długo my możemy istnieć jako firma, co jest bardzo miłe.

Dobrze jest wiedzieć, że świat potrzebuje komunikować się, a my możemy w tym pomagać.

 

Jak mam okazję rozmawiać z klientem, to go pytam: w ogóle dlaczego ty się do nas odezwałeś? Dlaczego widzisz potrzebę wykorzystania tych metod u siebie? Kiedyś słyszałem w odpowiedzi: „bo chcę coś fajnego, coś ciekawego, niestandardowego, kreatywnego”, a teraz prawie każdy klient mówi: „inaczej się nie da”.

To się ewidentnie zmieniło w ciągu ostatnich dwóch-trzech lat, że kiedyś to był jakiś miły dodatek, który będzie kolorowy, fajny i kreatywny, a teraz ludzie mówią: „nie, ja do nich mówię, wysyłam im 15-stronicową specyfikację techniczną, a oni nie czytają”. Widać pewną zmianę w nastawieniu ludzi, co też oczywiście przekłada się na rozwój naszej firmy i na to, że ludzie, tak jak mówisz, używają tego coraz szerzej, bo też coraz częściej uderzają w ścianę i mówią: „kurde, po prostu nie rozumieją mnie!”. Albo nie rozumieją, albo mają to gdzieś.

Klaudia Tolman: Tak. To mi przypomina historię, tylko za chiński mur nie jestem w stanie sobie przypomnieć, co to było za szkolenie ani co to był za człowiek, ale pamiętam – chyba nawet były dwie takie sytuacje – że na sali szkoleniowej uczestnik szkolenia opowiadał, że zdarzyło mu się w życiu być w takiej sytuacji, gdzie dosłownie stanął pod murem. Tłumaczy coś, mówi o czymś, raz mówi i drugi.

Nie chodziło o wysyłanie 15-stronicowego dokumentu, tylko o to, że realnie próbujesz komuś coś przetłumaczyć i widzisz, że no nie. Nie dociera ta informacja. Momentem kulminacyjnym jest ostateczna próba, czyli: dobra, daj mi kartkę papieru, ja ci to narysuję!

Mam gęsią skórkę, kiedy sama słyszę to hasło, bo myślę, czemu mamy sięgać po to jako ostatnią deskę ratunku? Dlaczego nie zaczynamy od tego? Albo może nie zaczynamy, ale dlaczego nie wchodzimy z tym wcześniej, kiedy już po jednym razie nie dociera? Dlaczego zamiast czternaście razy mówić to samo i dziwić się potem, że ludzie nie rozumieją, dlaczego nie poświęcić tych siedmiu minut na rozrysowanie, wytłumaczenie tego w dwie minuty zamiast siedemnaście (i to nieskuteczne) i być w domu?

Dobrze by było po to sięgać szybciej i częściej, a też im częściej będziemy sięgać, to będziemy w tym sprawniejsi. Tak jak z nauką języka, bo myślenie wizualne to w końcu też jest język.

 

To taki miły akcent na zakończenie. Bardzo ci dziękuję za rozmowę, było bardzo ciekawie i wesoło. My we dwójkę pewnie słyszymy się niebawem, a gdyby słuchacze mieli jakieś pytania lub chcieli jakichś rekomendacji, to też będę ci przekazywał.

Klaudia Tolman: Super. Bardzo dziękuję. Do usłyszenia albo do zobaczenia – wiecie, takiego prawdziwego zobaczenia.

 

Gdybyście jeszcze chcieli poczytać o myśleniu wizualnym, jedna rzecz to jest blog Explain Visually, a druga to blog Klaudii – klaudiatolman.pl. Tam możecie się doedukować, jakbyście chcieli.

Klaudia Tolman: Zapraszamy.

 

Do zobaczenia!

Udostępnij post: